A+ A A-

Rzym, miasto otwarte (dla uczonych)

  • Napisane przez  prof. Jerzy Vetulani z Piękno Neurobiologii
  • Wydrukuj
  • Email

FG_AUTHORS: prof. Jerzy Vetulani z Piękno Neurobiologii

Polska Akademia Umiejętności w okresie międzywojennym założyła w kilku ważnych stolicach europejskich swoje stacje naukowe, których celem było nawiązanie i prowadzenie współpracy uczonych polskich i zagranicznych. Jedną z nich była Stacja Naukowa w Rzymie, którą w latach 50. przejęła PAN. Stacja dobrze zasłużyła się w rozwoju współpracy polsko-włoskiej, a w związku z ostatnimi reformami PAN powołano Radę Naukową Stacji, która pomaga Dyrektorowi w jego działaniach. Skupia ona intelektualistów, którzy pracowali we Włoszech albo mają jakieś doświadczenie włoskie, jednym z jej członków jest ambasador RP w Rzymie. Ja również miałem szczęście zostać wybranym w jej skład, dzięki czemu mogę utrzymywać kontakt ze wspaniałym miastem, które odwiedzam regularnie od prawie czterdziestu lat. Ostatnie posiedzenie Rady odbyło się w sobotę, 16 kwietnia 2016, w Rzymie, a wyjazd na nie był wydarzeniem ważnym, pożytecznym i przyjemnym.

Rzym, miasto otwarte (dla uczonych)

Do Rzymu wyjechaliśmy razem z moim przyjacielem, Jackiem Kuźnickim, dyrektorem Międzynarodowego Centrum Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie. On leciał z Okęcia, ja z Balic, spotkaliśmy się na lotnisku w Rzymie, skąd kierowca ambasady wziął nas do hotelu. Jazda z Fiumicino do hotelu Duke na wzgórzach dzielnicy Parioli była niezłym ubawem, bo kierowca posiadał immunitet dyplomatyczny, którego nie zawahał się wykorzystać. Dojechaliśmy więc bardzo szybko, absolutnie nie nudząc się podróżą.

Hotel bardzo komfortowy, ale położony daleko od przystanków transportu publicznego, miał własny serwis autobusikowy do Piazza Flaminia. Skorzystaliśmy zeń natychmiast i około godz. 16 rozpoczęliśmy pierwszą wycieczkę, zaczynając od kościoła Santa Maria del Popolo – oczywiście głównie dla wspaniałych Caravaggiów – „Ukrzyżowania św. Piotra” i „Nawrócenia Szawła”, nie zapominając jednak i kaplicy planowanej przez Rafaela i dwóch nagrobkach – wielkiego księżnej Odescalchi i maljj śmierci wychodzącej z poza krat. Ponieważ zaczynała się jakaś uroczystość, szybko nas z kościoła wygnano i przez Piazza del Popolo i Via del Corso doszliśmy do grobowca cesarza Augusta, a dalej przez Via Ripetta na mały placyk, gdzie Jacek postawił skromny żołnierski posiłek, złożony z wina, bruschetta mista i pasta con vongole, ja arrabiata. Doszliśmy do Piazza Capranica, oglądnęliśmy obelisk z gnomonem, Palazzo Montecittorio (parlament) i na nogach do Porta Flaminia i czekającego autobusiku.

Piątek był fascynujący. Dyrektor Stacji, prof. Piotr Salwa, zawiózł nas na Uniwersytet Sapienza (uniwersytet średniowieczny, campus z czasów Mussoliniego – pozazdrościć), gdzie spotkaliśmy się z kilkoma wybitnymi profesorami, rektorem i panem ambasadorem. Jacek przedstawił doskonałą prezentację, w pierwszej części o prowadzonym przez niego Instytucie Międzynarodowym i możliwościach współpracy, a w drugiej o własnych badaniach molekularnych, prowadzonych na rybce popularnie nazywanej zeberką, a oficjalnie Danio pręgowanym, która we wczesnych stadiach rozwojowych jest całkowicie przezroczysta, dzięki czemu można obserwować, co dzieje się w jej mózgu. Dyskusja i zainteresowanie odczytem było bardzo żywe.

Rzym, miasto otwarte (dla uczonych)

Ja z dyrektorem Piotrem Salwą na kampusie Università di Roma, fot. Jacek Kuźnicki

I wydaje się, ze mała rybka posłużyła za haczyk połknięty przez naszych włoskich kolegów. Wykwintny lunch w starej fabryce czekolady zakończył cześć naukową a dyrektor Salwa zawiózł nas około godziny czternastej na Piazza Esedra. Tu poszliśmy oglądnąć zbudowany z wykorzystaniem części ruin term Dioklecjana kościół Santa Maria degli Angeli e dei Martiri. Imponująca budowla, z drzwiami projektowanymi przez Mitoraja (w Rzymie Mitoraj nikogo nie mierził, w przeciwieństwie do Krakowa). Po oglądnięciu renesansowo-barkowej części kościoła przeszliśmy przez część będącą oryginalnymi termami, a potem nacieszyliśmy się widokiem fontanny najad i poszliśmy w kierunku Santa Maria Maggiore. Po zwiedzeniu kościoła (wrażenie na Jacku wywarł nagrobek Berniniego) i zakrystii (jest co zwiedzać), udaliśmy się na Piazza Vittorio Emanuele II, oglądnąć Triomfo del Mario i Porta Magica – posiedzieliśmy w zieleni, zeszliśmy do kościoła Santa Prassede z cudownymi, bardzo prymitywnymi mozaikami w kaplicy św. Zenona, i Via Cavour doszliśmy do forum Nervy, oglądnęliśmy ze specjalnych lawet (nowa sprawa) forum Trajana, poszliśmy na Kapitol. Okrążyliśmy, a potem weszli do kościoła Ara`Coeli, gdzie obok fresków Pinturicchia i kopii Bambuno Gesu pokazałem Jackowi nagrobek księcia Ruspoli z napisem „ucisse dal elefate infuriato” (zabity przez rozwścieczonego słonia). W końcu zeszliśmy coronatą na Piazza Venezia i na nogach do busiku na Porta Flaminia. Jacka krokomierz wykazał 16 500 kroków. Z hotelu po pół godzinie z dyrektorem Sakwa i resztą Rady pojechaliśmy do restauracji Abruzza na typową dla regionu Abruzzow bardzo obfitą kolację z olbrzymią ilością przystawek.

Rzym, miasto otwarte (dla uczonych)

Na Kapitolu, fot. Jacek

Sobota od rana była dniem roboczym, zdążyliśmy tylko przed obradami skoczyć do kościoła Il Gesu, matki wszystkich kościołów jezuickich. Obrady Rady były bardzo interesujące i dotyczyły perspektyw i planów współpracy, pan ambasador mówił o swoich staraniach utrzymania w najlepszej kondycji studiów polonistycznych na uniwersytetach włoskich. Omówiono też ostatnie problemy Stacji (w tym jej statusu prawnego), inwestycje dotyczące ochrony ppoż, dyrektor przedstawił sprawozdanie, w którym widać było wielką aktywność Stacji, zwłaszcza w organizowaniu konferencji i wykładów dla uczonych włoskich (co najmniej dwie imprezy miesięcznie).

Rzym, miasto otwarte (dla uczonych)

Po obradach pan ambasador zaprosił nas na wykwintny lunch w nowo odnowionych pomieszczeniach ambasady, po czym z Jackiem musieliśmy się z żalem pożegnać z resztą uczestników zebrania, by hotelowym ransoortem dotrzeć na lotnisko Ciampino. Wylot Ryanaira opóźnił się pół godziny, bo zepsuł się GPS, ale bezpiecznie dolecieliśmy do Modlina, gdzie z pewnym zdziwieniem dowiedziałem się, że taksówka do centrum Warszawy kosztuje tyle samo, ile Pendolino I klasy z Warszawy do Krakowa.

No i jeszcze muszę dodać, ze z Jackiem doskonale uzupełnialiśmy się. Ja mu pokazywałem to, co się dało, a on pilnował, żebym jako niedowidzący nie wywracał się na ulicy i trafiał we właściwe miejsca.

Rzym, miasto otwarte (dla uczonych)

Jacek Kuźnicki, autoportret

~ - autor: vetulani w dniu Kwiecień 19, 2016.

Rzym, miasto otwarte (dla uczonych)

Read more https://vetulani.wordpress.com/2016/04/19/rzym-miasto-otwarte-dla-uczonych/

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: « Konopne oszustwa Spotkanie w Oławie »