A+ A A-

Cesarz Komorowski

Grunt to czerpać z dobrych wzorców... Haile Sellasie
Pewne rzeczy się nie zmieniają. "Cesarz" Kapuścińskiego, choć opowiada o dyktaturze Haile Sellasie w Etiopii, po niewielkich zmianach mogłby również stanowić reportaż z Polski POPiSu. Najlepiej, żeby obywatel był biedny, a jednostki wywrotowe wystarczy spacyfikować biurokracją i urzędniczymi nonsensami. Brzmi znajomo?
Co łączy Bronisława Komorowskiego i jego świtę ze zbrodniczym reżimem Haile Sellasiego, który notabene dziełem nieprawdopodobnego zawirowania historii stał się ikoną ruchu rastafari (czego nigdy nie mogłem do końca pojąć)? Na pierwszy rzut oka niewiele. Jeden z nich wybrany został na drodze demokratycznych wyborów i zarządza mimo wszystko na tle średniej światowej relatywnie bogatym państwem. Drugi został namaszczony na władcę drogą dziedziczenia i przez cztery dekady niepodzielnie rządził państwem, które na długi czas stało się synonimem ubóstwa.

A jednak.

Reportaż Ryszarda Kapuścińskiego, opisujący upadek cesarstwa Haile Sellasie, daje szereg przykładów, które pokazują stałe mechanizmy władzy, które obowiązują bez względu na ramy czasowe, geograficzne, czy status materialny.

Choćby sposób, w jaki Cesarz radził sobie ze studentami wracającymi z zagranicznych stypendiów. Po powrocie na łono ojczyzny, mając w pamięci obrazy z bogatych gospodarek "zachodnich", studenci ci z zapałem brali się do pracy, do reform, dążąc do poprawy standardu życia i postępu Etiopii.

"Wystarczyło bowiem, żeby taki faworyt dostojnego pana wydał bezmyślny dekret. Dekret mocą swojego autorytetu zaczyna działać, a działając, oczywiście, wyrządza szkody, wywołuje bałagan, lamenty, urwanie głowy, katastrofę. Na szczęście widzą to owi przemądrzali nieopierzeńcy i już wyobrażając sobie całą nadciągającą fatalność, rzucają się na ratunek, biorą się do naprawy, zaczynają prostować, łatać, odkręcać. I oto miast zgubnie trwonić swoje siły na samowolny ruch do przodu, miast wprowadzać swoje nieobliczalne i porządek burzące fantazje, nasi malkontenci muszą zawijać rękawy i brać się do odkręcania. A roboty przy odkręcaniu zawsze huk! Więc odkręcają i odkręcają, potem się oblewają, nerwy sobie targają, tu biegają, tam łatają, a w tym zapędzeniu, zarobieniu, zawirowaniu fantazje powoli z gorących głów wyparowują. Tak, a teraz spójrzmy, przyjacielu, w dół. Tam też niżsi urzędnicy imperialni coś sobie dekretują, a pospólstwo mrowi się, snuje i odkręca, odkręca. Oto na czym polegała stabilizująca rola wyróżnianych przez dostojnego pana faworytów. Dworzanie ci, zapędziwszy do odkręcania kształconych fantastów i nieoświecone pospólstwo, redukowali wszelkie nieprawomyślne zapędy do zera, bo skąd brać jeszcze siły na zapędy, skoro cała energia wyczerpała się na odkręcaniu? Tak to, drogi przyjacielu, utrzymywała się błogosławiona i poczciwa równowaga w cesarstwie, którym mądrze i dobrotliwie władał przenajwyższy pan." s. 73-74

Jakbym czytał dzienniki polskiego przedsiębiorcy walczącego z sanepidem, czy obywatela, od którego wymaga się zaświadczenia o pozostawaniu przy życiu. Zawsze myślałem, że biurokratyczny ciężar jest efektem braku organizacji, swego rodzaju bezwładności państwa i niedoskonałości czynnika ludzkiego. Tymczasem, jak pokazuje Kapuściński, urzędnicze nonsensy od dawna z powodzeniem stosowane były jako mechanizm dyscyplinujący niesfornych obywateli, którym przywidział się postęp, czy pragnienie zmian.

Podobnie uniwersalną okazuje się być zasada stopniowego zwiększania obciążeń podatkowych: "Czcigodny pan łajał urzędników, którzy nie pojmowali jednej prostej zasady - zasady drugiego worka. Lud bowiem nigdy nie burzy się z tego powodu, że dźwiga ciężki wór, nigdy nie burzy się z powodu wyzysku, ponieważ nie zna on życia bez wyzysku, nie wie, że ono istnieje, a jakże może pożądać czegoś, czego nie ma w naszym wyobrażeniu? Lud wzburzy się dopiero wtedy, kiedy nagle, jednym ruchem ktoś spróbuje wrzucić mu na plecy drugi wór. Chłop wtedy nie wytrzyma, padnie twarzą w błoto, ale zerwie się i chwyci siekier. I to, łaskawco, chwyci siekierę nie dlatego, żeby już żadną siłą nie mógł dźwignąć owego drugiego wora, nie, on by go dźwignął. Chłop zerwie się, ponieważ odczuwa to tak, że chcąc nagle i jakby cichcem wrzucić mu drugi wór na plecy, próbowałeś go oszukać, potraktowałeś go jak bezmyślne zwierze, podeptałeś resztkę jego zdeptanej godności, biorąc go za durnia, który nic nie widzi, nie czuje, nie rozumie. Człowiek chwyta za siekierę nie w obronie swojej kieszeni, tylko swojego człowieczeństwa, tak łaskawco i dlatego pan nasz skarcił urzędników, którzy dla własnej wygody i próżności, miast po trochu, małymi mieszkami ciężarów dokładać, od razu, wyniośle spróbowali rzucić na plecy cały wór. Zaraz też pan nasz, chcąc mieć na przyszłość spokój w cesarstwie, zagonił urzędników, żeby mieszki szyli i dopiero po małym mieszku, a z przerwami, ciężary doczepiali, bacząc pilnie po minach tragarzy, czy zderzą jeszcze trochę, cz już nie, czy jeszcze krztynę dołożyć, czy dać odsapnąć. W tym, łaskawco, mieściła się cała sztuka, aby nie tak od razu, grubo, z butami, na oślep, tylko dobrotliwie, z troską, po twarzach czytać, kiedy można dołożyć, kiedy zakręcić, a kiedy odkręcić. I tak idąc wedle wskazać monarchy, po czasie, gdy już krew wsiąkła, a dymy wiatr rozegnał, znów jęli urzędnicy podatków dokładać, ale już dawkując, mieszkując, łagodnie, ostrożnie, a chłopi wszystko znieśli i nie czuli obrazy." s. 128-129

Gdyby wszystkie dodatkowe obciążenia, jakie rządy Platformy (a wcześniej PiSu, SLD i AWS) nałożyły na obywateli i przedsiębiorców w ostatnich latach, weszły w życie jednego dnia, doszłoby do rewolucji. Ale partyjna wierchuszka, jak widać, dobrze znała "zasadę drugiego worka"...

Najbardziej szokująca - i najbardziej prawdziwa - jest obserwacja Kapuścińskiego na temat świadomego i celowego utrzymywania populacji w biedzie: "Jakże teraz zaradzić tej groźnej istocie, jaką jawi się człowiek, jaką my wszyscy jesteśmy, jakże ją okiełznać i poskromić? Jak rozbroić tę bestię, jak ją obezwładnić? Jeden jest tylko na to sposób, przyjacielu - osłabić człowieka. Tak jest - odebrać mu siły, bo nie mając ich, nie będzie mógł czynić zła. A właśnie post osłabia, głodówka pozbawia sił. Taka jest nasza ahmarska filozofia i o tym pouczają nasi ojcowie. A wszystko to sprawdzone jest w doświadczeniu. Człowiek głodzony przez całe życie nigdy nie będzie się buntować. Na północy nie było żadnego buntu. Nikt tam nie podniósł ani głosu, ani ręki. Ale niechże tylko podwładny zacznie jeść do syta, a potem zechcesz odebrać mu misę, zaraz powstanie do buntu. Ta jest pożyteczność w głodowaniu, że głodnemu tylko chleb na myśli, cały jest zaprzątnięty myśleniem o strawie, resztki sił na to wytraca, a już mu nie staje ani głowy, ani woli, żeby szukać rozkoszy w pokusie nieposłuszeństwa. Zważ tylko, kto zniszczył nam cesarstwo, kto je zburzył? Ani ci, którzy mieli dużo, ani ci, którzy nie mieli nic, a jedynie ci, którzy mieli trochę. Tak, tak, trzeba zawsze wystrzegać się tych, którzy mają trochę, bo to najgorsza, najbardziej żądna siła, to oni najgorliwiej prą do góry." s.148

Nie twierdzę, że Platforma, jak Sellasie, rozstrzeliwuje głodujących wieśniaków pragnących zaczerpnąć zboża z rządowych silosów. Jakże jednak inaczej wytłumaczyć bezzasadny opór choćby przed zwiększeniem kwoty wolnej od podatku? Póki Polacy dzielą się na tych, którzy żyją w luksusie i tych, którzy całą energię poświęcają na zdobycie środków do życia - Komorowski i jego bezpłciowa, mdła prezydentura są niezagrożone. A niechby Kowalskim i Nowakom zostało te kilka groszy więcej w kieszeniach, niechby na zagraniczne wakacje pojechali, zobaczyli europejskie standardy życia, niechby czasu wolnego mieli więcej na lekturę, dyskusje i rozwój osobisty - a wnet "zgoda i bezpieczeństwo" okażą się nie wystarczające...

[Cytowane fragmenty pochodzą z III wydania, "Czytelnik", Warszawa 1982r.]

Opublikowane przez Maciej Kowalski na blogu natemat.pl: http://maciejkowalski.natemat.pl/138041,cesarz-komorowski

Oceń ten artykuł
(0 głosów)