A+ A A-

Panie, sam se zrób!

Całkiem niedawno, w czasach, kiedy policja nie wiedziała jak wygląda marihuana, a w sklepach można było kupić głównie ocet, zjawisko majsterkowania było czymś powszechnym i zupełnie normalnym. Pomimo lat jakie upłynęły wciąż wielu z nas, szczególnie tych starszych, z nostalgią wspomina najsłynniejszego chyba polskiego majsterkowicza – Adama Słodowego.

     Słynne już hasło „zrób to sam”, wbrew pozorom nie koniecznie mające związek z dotykaniem siebie w sposób nieczysty, na stałe weszło już do naszego języka. Wszyscy chyba kochamy choć troszkę klimaty retro, a skoro kochamy, to może spróbujemy pobawić się w majsterkowicza rodem z PRL . Ostatecznie lepsze to niż joint i kolejny odcinek kreskówki, albo spędzenie popołudnia na oglądaniu filmików na YouTube. Na początek nie proponuje raczej budowy karmnika dla ptaków albo latawca, bo jeszcze znajomi pomyślą, że przedawkowaliśmy leki. Skupimy się może na czymś odrobinę bardziej praktycznym - przynajmniej z punktu widzenia palacza.

 Zapewne niejeden z nas, częściej lub rzadziej kupuje sobie coś, co jest bardzo lekkie, a co chciałoby się zważyć, chociażby po to, żeby dowiedzieć się czy nasz dostawca nie robi nas w przysłowiowe bambuko. Można zrobić to na oko, jak najbardziej. Niestety pomiar taki, z dokładnością niewiele ma wspólnego. Najbardziej elegancko byłoby posłużyć się wagą laboratoryjną, ale przecież nie ma sensu dla odrobiny zabawy inwestować w sprzęt warty, co najmniej kilkadziesiąt złotych. Całe szczęście zrobienie w przeciągu pół godziny, w własnym domowym zaciszu prymitywnej wagi szalkowej, ważącej z dokładnością do 50mg albo nawet i mniej, nie jest wcale trudne. O ile jeszcze zdobycie jakiejś starej wagi szalkowej nie powinno stanowić dużego wyzwania, to zdobycie odpowiedniego kompletu odważników laboratoryjnych nie jest już takie proste. Ceny takowych na aukcjach internetowych potrafią skutecznie zniechęcić każdego wagoamatora. No i tutaj niespodzianka – nasza redakcja z pomocą Narodowego Banku Polskiego rozwiązała ten niezwykle palący problem. No, ale po kolei...

    Sama waga, w najprostszej wersji, może zostać zrobiona z byle czego (no prawie z byle czego). Oczywiście skrajnej dokładności się po niej spodziewać nie można, ale przy odrobinie wprawy można ważyć nią całkiem skutecznie aczkolwiek niekoniecznie komfortowo. Ja do zrobienia wagi wykorzystałem linijkę 20cm, 2 spinacze do papieru, 2 plastikowe woreczki z zapięciem strunowym i kawałek nitki. Brzmi podejrzanie? Może i tak – ale uwierzcie że działa. Na sam początek, w ramach rozgrzewki, bierzemy najzwyklejszą w świecie szpilkę, po czym nagrzewamy ją do czerwoności i bezlitośnie wbijamy w sam środek naszej linijki.  Co wykorzystać do nagrzania szpilki – myślę że każdy sprytny i żądny przygód konstruktor sam znajdzie dla siebie najlepszą metodę. Ja w każdym razie użyłem do tego zapalniczki (błyskotliwe prawda?). No ale nie ma co się rozwodzić bo pracy mamy jeszcze co niemiara. Idąc więc dalej za ciosem bierzemy kolejną szpilkę i robimy nią dwa otwory na obu końcach linijki, kilka milimetrów poniżej jej środka. Odstęp ok. 5mm jest wartością odpowiednią, przy której waga nie jest zbyt wrażliwa, ale wciąż reaguje dobrze na minimalne nawet różnice obciążeń na obu ramionach. Można poeksperymentować z innymi wymiarami - w rozsądnych granicach oczywiście. Bardzo ważne jest aby dziurki robić równych odstępach i tak dokładnie jak tylko na to pozwalają nam nasze trzęsące się ręce. Teraz najbardziej upierdliwa cześć – wagę należy wyważyć (o rety, jak to pięknie brzmi). Jeżeli mieliśmy szczęście w robieniu dziurek, to waga po zawieszeniu na cienkiej nitce lub kawałku drutu będzie utrzymywała się idealnie poziomo. Jeżeli coś nam znowu w życiu nie wyszło - będzie trzeba ja delikatnie poprawić za pomocą noża albo pilnika, najnormalniej w świecie usuwając z część plastiku z cięższej strony. Teraz zostały nam do zrobienia tylko szalki – oczywiście najprymitywniejsze jakie widział świat. Wykonamy je w 5 minut, z dwóch spinaczy biurowych, na których zawiesimy, dobrze każdemu znane, malutkie śliczne woreczki. Wystarczy spinacze wyprostować i małymi szczypcami pozaginać na końcach finezyjne haczyki – proste prawda?  Nawet się nie spostrzegliśmy i oto mamy wagę jakiej nie powstydziłby się sam Mc Gyver. No ale co na niej zważymy skoro nie mamy odważników? Ano mamy - tylko jeszcze o tym nie wiemy.

    Okazuje się że zestaw zupełnie dobrych odważników laboratoryjnych można wykalibrować za pomocą własnego portfela – i co najważniejsze – wcale nie wiąże się to z płaceniem za cokolwiek. Pomysł powstał już całkiem dawno, kiedy ktoś odkrył, że na stronie NBP podane są dokładne wagi wszystkich emitowanych przez tą instytucje monet, z dokładnością do 10mg., Jako że bicie kasy jest sprawą dość poważną, można spodziewać się że odchyłki w przypadku nowych sztuk prosto z mennicy nie będą przekraczać podanych wartości. Co z tego jednak, skoro monety mają wagi tak rewelacyjne jak np. 1,64g albo 3,22g, a do skompletowania klasycznego zestawu odważników potrzebujemy zestawu: 10mg, 2 x 20mg, 50mg, 100mg, 2x 200mg, 500mg, 1g, 2 x 2g, 5g itd. Matematyka potrafi jednak cuda. Okazuje się że za pomocą prostej manipulacji polegającej na poukładaniu kilku monet różnego typu,  na przeciwległych szalkach wagi możemy uzyskać każdą z podanych wartości! Pytanie tylko jak? Po spędzeniu kwadransa z Excelem okazało się, że problem nie jest na tyle banalny jakby się mogło wydawać, a przynajmniej nie dla takiego głąba jak ja. Całe szczęście z pomocą przyszedł znajomy programista i w zamian za worek czegoś tam rozwiązał zadanie w pół godziny, używając do tego swojego elektronowego mózgu stojącego na biurku. I oto jest! Wszystko zamieściłem w podręcznej tabelce, po czym odetchnąłem z ulgą (i niekoniecznie od razu świeżym powietrzem).  Dokładne wagi wszystkich monet (dla dociekliwych i niedowiarków) znajdziemy na www.nbp.pl.

 

 

Szalka A

Szalka B

Różnica

50gr

5gr

5 zł

 

10mg

10gr

10gr

 

1 zł

20mg

50gr

5gr

1gr

1zł

20gr

50mg

20gr

20gr

5 zł

100mg

20gr

20gr

1 zł

1gr

200mg

2 zł

10gr

1 zł

20gr

500mg

2zł

5gr

50gr

20gr

1gr

1g

2gr

10gr

1 zł

1gr

 

2g

1zł

-

5g

Tak więc układając monety na szalkach zgodnie z naszymi wytycznymi, na jednej z nich uzyskamy odpowiednią różnice wagi. Nadmienić trzeba tylko, że podana metoda działa tylko i wyłącznie w przypadku nowiutkich monet prosto z mennicy – stare monety, na wskutek ścierania, brudzenia i utleniania raczej niezbyt nadają się do naszego zadania. Najlepiej poszukać sobie nowych monet podczas zakupów, albo po prostu pójść na pocztę i poprosić, oczywiście udając numizmatyka (nie mylić ze stygmatykiem). A kto to w ogóle jest ten cały numizmatyk?... nieważne. Ważne że go udajemy.

    I co teraz - mam układać sterty monet na wadze po to żeby zważyć sobie kawałek ziółka? Otóż odpowiedź brzmi: nie koniecznie (chociaż nikt tego nie zabrania). Wystarczy, bowiem raz pokatować się z monetami i dorobić sobie zestaw odważników, by nigdy więcej nie musieć robić tego ponownie. Odważniki najlepiej produkuje się ze skrawków metali. Duże odważniki robimy np. z ołowiu który można łatwo obrabiać zwykłym scyzorykiem. Najlepszym, niewyczerpanym źródłem ołowiu są ciężarki ze sklepów wędkarskich. Ołów znajduje się też w pociskach do broni palnej, tak więc można np. ukraść pistolet funkcjonariuszowi służb mundurowych i ołów sobie zeń wydłubać. Osobiście jednak nie polecałbym jednak tej metody. Średnie ciężarki takie jak np. 500mg najlepiej wykonać z kawałka blachy np. miedzianej, albo po prostu grubego drutu bez izolacji. Najmniejsze polecam starannie wyciąć nożyczkami z cienkiej blaszki aluminiowej znanej potocznie pod nazwą „puszka po piwie”. Ostatecznie do robienia odważników nadaje się praktycznie wszystko co zachowuje swoją wagę przez dłuższy czas, trzyma się kupy i jest na tyle ciężkie żeby komplet odważników zmieścił się w jakimś rozsądnym miejscu . Generalnie rzeczy takie jak np. ziemniak albo serek topiony odpadają. Tak samo zresztą drewno – ponieważ wchłania wilgoć z otoczenia, przez co jego waga się zmienia. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie żeby przetopić na odważniki obrączkę ślubną albo srebrną zastawę babci.

Sam se zrób wagę


    Sama technika kalibracji sprowadza się do ułożenia monet zgodnie ze schematem w tabelce, a następnie wyrównanie wagi za pomocą odpowiednio przyciętego ciężarka. Najłatwiej wziąć kawałek metalu i tak długo przycinać go, kawałek po kawałku, aż szalki wagi będą miały równe ciężary. Mozolna robota, ale za to niezmiernie relaksująca.  Małe odważniki najlepiej wytwarza się z drutu, bo można łatwo skracać go małymi szczypcami. Najmniejsze odważniki, ze względu na niezbyt fenomenalną czułość naszej wagi, błędy pomiarowe i tego typu sprawy, najlepiej wykonać poprzez zmierzenie kawałka cienkiego drutu, albo paska wyciętego z aluminiowej blaszki, i odpowiednie pocięcie go. Tzn. żeby uzyskać np. 50mg, ważymy drucik do 100mg i przecinamy go na połowę. Ten sam drucik podzielony na idealnie równe 5 części da nam odważniki po 20mg itd. Nie ukrywam że jest z tym wszystkim troszkę kombinowania, ale efekty są bardzo zadowalające. Co ważne – im dokładniej wykonamy naszą prace - tym lepsze osiągniemy rezultaty. Co prawda nasz sprzęt raczej nie nadaje się do zastosowania w przemyśle farmaceutycznym, ale do amatorskich prac w domowym zaciszu przyda się świetnie.

    I to by było chyba na tyle. Jako że lato mamy już za sobą, a nic nie jest lepsze podczas długich zimowych wieczorów niż majsterkowanie (no może za wyjątkiem spotkania z ulubionym bongiem), toteż życzę wszystkim dobrej zabawy. I niech tylko Adam Słodowy ma was w swej opiece...

Oceń ten artykuł
(2 głosów)