Losy Syntetycznego Dragu
„W ostatni piątek, 16 kwietnia 1943 roku, wczesnym popołudniem byłem zmuszony przerwać pracę w laboratorium i udać się do domu z powodu niezwykłego uczucia niepokoju i lekkich zawrotów głowy. W domu położyłem się do łóżka i zapadłem w całkiem przyjemny nastrój jakby odurzenia, charakteryzujący się szczególnym pobudzeniem wyobraźni. W stanie podobnym do snu, z oczami zamkniętymi (blask dziennego światła sprawiał mi przykrość), chłonąłem zmysłami nieprzerwany strumień fantastycznych obrazów i niezwykłych kształtów z mocną, kalejdoskopiczną grą kolorów.”
Tym krótkim, lecz wymownym opisem ojciec LSD Albert Hofmann zobrazował przełomowe odkrycie, którego dokonał pięć lat po wynalezieniu tej substancji. Fenomen psychoaktywności LSD został odkryty przypadkowo. Hofmann pracował nad pochodnymi kwasu lizerginowego (tudzież lizergowego), szukając ich dobrego zastosowania. W trakcie swoich badań stworzył wiele różnych substancji, z których jedna zafascynowała go wyjątkowo. LSD-25, czyli dwuetyloamid kwasu lizerginowego pozornie zdawał się nie mieć żadnego praktycznego użytku, jednak to, co okazało się później, przerosło oczekiwania twórcy.
Etap badawczy
Szukając przyczyny swojego niesamowitego przeżycia, dr Hoffman uznał, że pomimo tego, iż jest bardzo ostrożny przy swoich badaniach, jakaś mikroskopijna ilość roztworu musiała dostać się do jego organizmu. Była to jednak tylko teoria. Zaciekawiony naukowiec postanowił przeprowadzić eksperyment, w którym to on sam stał się obiektem badawczym. Po odpowiednich przygotowaniach zaaplikował sobie dawkę LSD. Spodziewany efekt pojawił się błyskawicznie. „Wszystko w polu widzenia falowało i było zniekształcone jak w krzywym zwierciadle. Miałem również wrażenie bycia niezdolnym do ruszenia się z miejsca…”. Hofmann nie był świadomy, że przyjął dość pokaźną dawkę i to, co odczuwał, było zaledwie początkiem jego podróży. „Jeszcze gorsze, niż te demoniczne transformacje zewnętrznego świata okazały się zmiany, które spostrzegłem w sobie, w swojej wewnętrznej istocie. Każdy wysiłek woli, każda próba zakończenia tej dezintegracji zewnętrznego świata i rozpuszczenia własnego ego, zdawały się stratą czasu. Zawładnął mną demon, który wziął w posiadanie moje ciało, umysł i duszę.” Wracając do stanu trzeźwości umysłu, badacz zdał sobie sprawę, że LSD-25 jest środkiem psychoaktywnym o niespotykanej sile. Meskalina, uważana dotąd za intensywny środek halucynogenny, dawała nieporównywalnie słabsze efekty. Przeprowadzony przez naukowca eksperyment stał się początkiem serii testów na zwierzętach. Celem badań była analiza psychoaktywnego oddziaływania LSD. Było to jednak niezmiernie trudne w realizacji, bo substancja stymuluje funkcje psychiczne, które u zwierząt są rozwinięte w nieporównywalnie niższym stopniu, niż u ludzi. Ujawnia pokłady świadomości, z których istnienia znaczna część ludzkości nie zdaje sobie nawet sprawy. Siła kwasu pozwoliła jednak zaobserwować jego wpływ na mniej rozwinięte organizmy. Wyniki badań były niesamowite. Koty zaczęły nagle panicznie bać się myszy, ryby pływały w niespotykanych dotąd pozycjach, a pająki tworzyły abstrakcyjne kształty swoich sieci.
Etap badawczy
Szukając przyczyny swojego niesamowitego przeżycia, dr Hoffman uznał, że pomimo tego, iż jest bardzo ostrożny przy swoich badaniach, jakaś mikroskopijna ilość roztworu musiała dostać się do jego organizmu. Była to jednak tylko teoria. Zaciekawiony naukowiec postanowił przeprowadzić eksperyment, w którym to on sam stał się obiektem badawczym. Po odpowiednich przygotowaniach zaaplikował sobie dawkę LSD. Spodziewany efekt pojawił się błyskawicznie. „Wszystko w polu widzenia falowało i było zniekształcone jak w krzywym zwierciadle. Miałem również wrażenie bycia niezdolnym do ruszenia się z miejsca…”. Hofmann nie był świadomy, że przyjął dość pokaźną dawkę i to, co odczuwał, było zaledwie początkiem jego podróży. „Jeszcze gorsze, niż te demoniczne transformacje zewnętrznego świata okazały się zmiany, które spostrzegłem w sobie, w swojej wewnętrznej istocie. Każdy wysiłek woli, każda próba zakończenia tej dezintegracji zewnętrznego świata i rozpuszczenia własnego ego, zdawały się stratą czasu. Zawładnął mną demon, który wziął w posiadanie moje ciało, umysł i duszę.” Wracając do stanu trzeźwości umysłu, badacz zdał sobie sprawę, że LSD-25 jest środkiem psychoaktywnym o niespotykanej sile. Meskalina, uważana dotąd za intensywny środek halucynogenny, dawała nieporównywalnie słabsze efekty. Przeprowadzony przez naukowca eksperyment stał się początkiem serii testów na zwierzętach. Celem badań była analiza psychoaktywnego oddziaływania LSD. Było to jednak niezmiernie trudne w realizacji, bo substancja stymuluje funkcje psychiczne, które u zwierząt są rozwinięte w nieporównywalnie niższym stopniu, niż u ludzi. Ujawnia pokłady świadomości, z których istnienia znaczna część ludzkości nie zdaje sobie nawet sprawy. Siła kwasu pozwoliła jednak zaobserwować jego wpływ na mniej rozwinięte organizmy. Wyniki badań były niesamowite. Koty zaczęły nagle panicznie bać się myszy, ryby pływały w niespotykanych dotąd pozycjach, a pająki tworzyły abstrakcyjne kształty swoich sieci.
Po zakończeniu serii badań na zwierzętach stwierdzono, że LSD może znaleźć zastosowanie w medycynie. Badając jego wpływ na pracę umysłu, rozpoczęto eksperymenty psychiatryczne. A. Stoll był pierwszym psychiatrą, który postanowił przetestować na sobie działanie LSD. „Widziałem pędzące nieustannie strumienie niezliczonych kręgów, wirów, iskier, kropli, krzyży i spiral. Obrazy napływały w moją stronę zwłaszcza ze środka pola widzenia i z lewego, dolnego krańca. Kiedy obraz pojawiał się na środku, pozostałe pole widzenia wypełniało się natychmiast wielką liczbą podobnych wizji. […] Pokój wydawał się duży i dziwny. Później przykucnąłem na wysokim taborecie, myśląc ustawicznie, że siedzę tu jak ptak na gałęzi. Opiekun zwrócił uwagę na mój nieszczęsny wygląd. Wydawał się szczególnie taktowny. Miałem małe, drobno ukształtowane dłonie. Kiedy je myłem, działo się to w dużej odległości ode mnie, gdzieś poniżej, po prawej stronie. Nie było całkiem jasne, czy są to moje ręce, ale zupełnie nie miało to znaczenia.”
Cudowne lekarstwo
Wyniki eksperymentów z użyciem LSD doprowadziły do stworzenia nowej substancji. Tym sposobem powstał pierwszy lek, zawierający w składzie kwas lizerginowy, który nazwano Delysid. Początkowo sądzono, że w medykamencie tkwi olbrzymi potencjał. Pozwalał on np. pacjentom żyjącym w swoich hermetycznie zamkniętych światach wyjść poza wykreowaną przez siebie rzeczywistość, co w efekcie wpływało na znaczne polepszenie komunikacji z opiekującymi się nimi lekarzami. Innym przykładem jego niesamowitego działania była możliwość przełamania mglistych barier pamięci i dotarcie do wypartych wspomnień. Chorzy dzięki temu mogli przykładowo powrócić do swojego dzieciństwa i odkryć źródło traumy, która zapoczątkowała ich problemy psychiczne. Stworzono różne formy psychoterapii przeprowadzanej w oparciu o środki zawierające kwas lizerginowy. W Stanach Zjednoczonych popularna stała się tzw. terapia psychedeliczna. Polegała ona na tym, że chory był przez jakiś czas przygotowywany psychicznie do nadchodzącego, przełomowego w jego życiu doświadczenia. Po zakończeniu fazy adaptacyjnej aplikowano pacjentowi potężną dawkę LSD. Miało to służyć wywołaniu u badanego mistycznych doświadczeń, których nigdy nie byłby w stanie przeżyć bez pomocy tego specyfiku. Owo bezprecedensowe wydarzenie miało stać się wyznacznikiem w poszukiwaniu nowej drogi, którą dany człowiek będzie podążał. To pierwszy etap tworzenia nowych wartości, a w końcu nowej, ulepszonej postaci osobowości. Używanie tego środka w psychoterapii budziło jednak kontrowersje. Nie dziwiło to jednak nikogo, gdyż wszelkie nowatorskie metody ingerencji w ludzką psychikę były mierzone jedną miarą. Lekarze, chcąc uzyskać spodziewany efekt za pomocą LSD, musieli najpierw przetestować je na sobie. Miało to pozwolić im zdobyć jakąś wiedzę empiryczną o rzeczywistym działaniu tego środka i możliwościach, jakie daje w pracy z pacjentem. Zrozumienie struktury świata postrzeganego przez pryzmat kwasu i mechanizmy, jakie nim kierują były niezbędne, bo ignorancja w tej materii mogła zakończyć się dla pacjenta tragicznie. Z czasem wynajdywano coraz więcej zastosowań LSD w medycynie. Odkryto na przykład, że podając go osobom umierającym, w znacznym stopniu zmniejsza się ich cierpienie. Nie było to jednak działanie stricte przeciwbólowe, bo miało ono podłoże psychiczne. Umożliwiało pacjentowi wyrwać się z otaczających go realiów na tyle daleko, że pozwalało to zapomnieć o bólu.
Podróże do wnętrza umysłu
Pod koniec lat pięćdziesiątych postrzeganie LSD zmieniło się nieodwracalnie. Innowacyjny dotąd lek stał się silnie pożądanym środkiem odurzającym. Tempo, w jakim zjednywał sobie kolejne rzesze ludzi, było wręcz niesamowite. Nagle wszyscy chcieli za jego pośrednictwem eksplorować zakamarki swojej psychiki. Wszyscy chcieli sami poznać te iście poetyckie odczucia, kształty czy kolory. Początek lat sześćdziesiątych był okresem prawdziwego boomu. Do tego czasu środkiem interesowano się głównie w kontekście medycyny (zwłaszcza psychiatrii) oraz sztuki, w której stworzono nowy prąd, nazwany „sztuką psychedeliczną”. Artyści wszelkiej maści zażywali LSD, by odnaleźć w sobie inspirację. Obrazy, rzeźby czy teksty, tworzone pod wpływem tego środka odurzającego wprowadziły nowy pogląd na sztukę. Jednak z czasem zarówno artystyczne eksploracje, jak i działanie medyczne zostały odsunięte się na bok, bo fala LSD trafiła do mas. Eksperymentatorzy testowali je na sobie, tworząc barwne opisy, które następnie trafiały do mediów. Powstawały książki dotyczące zarówno samej substancji, jak i niewyobrażalnych przeżyć, które można dzięki niej doświadczyć. Działanie kwasu zostało silnie zmityzowane. Stało się bramą do wnętrza własnej duszy, a jednocześnie panaceum na wszelkie problemy. Sprawę ułatwiało to, że LSD było legalnym farmaceutykiem, rozpowszechnianym przez firmę Sandoz, która dopiero po jakimś czasie, na skutek zmian, jakie zaszły w społeczeństwie za sprawą tego środka, zdecydowała się zaprzestać kolportażu. Próbowano w ten sposób zahamować to, co wymknęło się spod kontroli. Efektem tych przeciwdziałań było wprowadzenie w wielu krajach niezwykle restrykcyjnych przepisów, sankcjonujących posiadanie. Niestety doprowadziło to tylko do powstania nowego segmentu czarnego rynku. Produkcja LSD stała się niezwykle lukratywnym przedsięwzięciem. Wspomagał to fakt, iż duża część społeczeństwa nie wiedziała do końca, czego ma się spodziewać, a w dodatku potencjalny klient nie był w stanie zmierzyć ilości, za którą płaci. Czarny rynek rządzi się swoimi prawami, jednak mechanizm, niezależnie od rozprowadzanej substancji, jest ten sam. Nietrudno więc domyślić się, co działo się dalej. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, były wyjątkowym okresem. Przez te dwadzieścia lat powstała niezliczona ilość materiałów, dokumentujący ten czas niezrozumiałego dla wielu buntu. Wiele z nich jest próbą zracjonalizowania powszechnych wtedy zachowań społecznych, w odwołaniu do zmian związanych np. z industrializacją. Moim zdaniem było to jednak coś więcej. Ale o tym innym razem.
[Red.: Sam Hofmann wierzył w lecznicze oddziaływanie LSD na psychikę aż do śmierci ze starości dwa lata temu (miał 102 lata). Krytykował prohibicję i blokowanie badań. Z entuzjazmem twierdził, że kwas jest dla ludzkości niezwykle potrzebnym narzędziem rozwoju.]
Dział:
Strefa