Marihuana z NFZ
Ale zapomnijmy na chwilę o Arłukowiczu. Zapomnijmy o Tusku, Schetynie... Prędzej czy później marihuana zostanie dopuszczona do użytku medycznego (rekreacyjnego również, ale to inna historia) i nie ma co do tego żadnych wątpliwości*. Dla pełnej jasności powtórzę - nie mówię o marihuanie jako używce. Zwolennikom liberalizacji przepisów narkotykowych często zarzuca się, że bredzą od rzeczy mówiąc, że marihuana jest panaceum na wszystkie bolączki świata i właściwie to palenie jej jest zdrowe. Nie jest. Nie w tym rzecz. Chodzi o autentyczne, potwierdzone zastosowanie medyczne.
Wróćmy do Polski niedalekiej przyszłości, w której wszyscy potrzebujący mają prawo dostępu do terapii cannabis. Ci, którzy czują się na siłach, lub mają kogoś do pomocy, będą oczywiście mogli uprawiać kilka krzaczków w domu. Tak jest najtaniej, najzdrowiej i najprzyjemniej. Nie wszyscy jednak będą mieli taką możliwość. Na szczęście jest NFZ. Publiczna służba zdrowia w Polsce, na którą łoży każdy pracujący, oznacza m.in. dostęp do refundowanych leków. Na liście leków refundowanych, dla pacjentów o udokumentowanej historii choroby, znajdować się będzie zatem kilkanaście odmian medycznej marihuany, o różnym stężeniu poszczególnych substancji aktywnych.
Bazując na doświadczeniach amerykańskich, czeskich, czy holenderskich, można przypuszczać, że 1 gram takiej gatunkowej, czystej marihuany, kosztować będzie około 50-60 zł. Niektórzy pacjenci potrzebują 2-3 gramów dziennie (uwaga dla niezorientowanych - nie oznacza to wcale nieustannego chodzenia na haju), czyli wydatek 3-5 tysięcy złotych. W przypadku terapii glejaka i kuracji olejem konopnym, mowa o konsumpcji, a tym samym wydatkach, o rząd wielkości większych. Uczciwie pracujący Polacy, którzy całe życie miesiąc w miesiąc płacili po kilkaset złotych na ubezpieczenie zdrowotne, zasługują na gwarancję dostępu do refundowanego leku, który w skuteczny sposób wspomoże ich w walce z chorobą. Bez względu na to, czy jest to opatentowany wytwór koncernów farmaceutycznych, czy suszone kwiatostany konopi indyjskich.
* wszystkim oburzonym, którym w tym miejscu przed oczami stanęła Sodoma i Gomora życzę, żeby nigdy nie musieli na własnej skórze doświadczać niemocy, jaka ogarnia znajomych i rodziny pacjentów, którym odmawia się skutecznej terapii w imię "moralności" i nieuzasadnionego strachu przed cannabis.
Facebook YouTube