A+ A A-

Marihuana z NFZ

Konopie są uniwersalną rośliną, od tysięcy lat znajdującą zastosowanie w przemyśle i medycynie. Wojna z nimi to skazana na porażkę walka z naturą. fot. Maciej Kowalski
Prawie połowa amerykańskich stanów i większość państw Europy Zachodniej zezwala na medyczne wykorzystanie cannabis. Marihuana jest z powodzeniem stosowana w terapii m.in. stwardnienia rozsianego, jaskry, bólów spastycznych, podczas chemioterapii, w zanikach apetytu o różnych podłożu i wielu innych, często nieuleczalnych chorób. Niektóre szacunki mówią, że dopuszczona do szerokiego stosowania, marihuana i jej pochodne mogą zastąpić 10-20% stosowanych obecnie leków. Niestety na dzień dzisiejszy polski bezduszny ustawodawca, pozbawia dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy obywateli prawa do dostępu do tej często jedynej metody złagodzenia ich dolegliwości. Do niedawna teoretycznie lewicowy Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz, nie chce nawet podjąć dyskusji na ten temat.

Ale zapomnijmy na chwilę o Arłukowiczu. Zapomnijmy o Tusku, Schetynie... Prędzej czy później marihuana zostanie dopuszczona do użytku medycznego (rekreacyjnego również, ale to inna historia) i nie ma co do tego żadnych wątpliwości*. Dla pełnej jasności powtórzę - nie mówię o marihuanie jako używce. Zwolennikom liberalizacji przepisów narkotykowych często zarzuca się, że bredzą od rzeczy mówiąc, że marihuana jest panaceum na wszystkie bolączki świata i właściwie to palenie jej jest zdrowe. Nie jest. Nie w tym rzecz. Chodzi o autentyczne, potwierdzone zastosowanie medyczne.

Wróćmy do Polski niedalekiej przyszłości, w której wszyscy potrzebujący mają prawo dostępu do terapii cannabis. Ci, którzy czują się na siłach, lub mają kogoś do pomocy, będą oczywiście mogli uprawiać kilka krzaczków w domu. Tak jest najtaniej, najzdrowiej i najprzyjemniej. Nie wszyscy jednak będą mieli taką możliwość. Na szczęście jest NFZ. Publiczna służba zdrowia w Polsce, na którą łoży każdy pracujący, oznacza m.in. dostęp do refundowanych leków. Na liście leków refundowanych, dla pacjentów o udokumentowanej historii choroby, znajdować się będzie zatem kilkanaście odmian medycznej marihuany, o różnym stężeniu poszczególnych substancji aktywnych.

Bazując na doświadczeniach amerykańskich, czeskich, czy holenderskich, można przypuszczać, że 1 gram takiej gatunkowej, czystej marihuany, kosztować będzie około 50-60 zł. Niektórzy pacjenci potrzebują 2-3 gramów dziennie (uwaga dla niezorientowanych - nie oznacza to wcale nieustannego chodzenia na haju), czyli wydatek 3-5 tysięcy złotych. W przypadku terapii glejaka i kuracji olejem konopnym, mowa o konsumpcji, a tym samym wydatkach, o rząd wielkości większych. Uczciwie pracujący Polacy, którzy całe życie miesiąc w miesiąc płacili po kilkaset złotych na ubezpieczenie zdrowotne, zasługują na gwarancję dostępu do refundowanego leku, który w skuteczny sposób wspomoże ich w walce z chorobą. Bez względu na to, czy jest to opatentowany wytwór koncernów farmaceutycznych, czy suszone kwiatostany konopi indyjskich.

* wszystkim oburzonym, którym w tym miejscu przed oczami stanęła Sodoma i Gomora życzę, żeby nigdy nie musieli na własnej skórze doświadczać niemocy, jaka ogarnia znajomych i rodziny pacjentów, którym odmawia się skutecznej terapii w imię "moralności" i nieuzasadnionego strachu przed cannabis.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)