Do więzienia za kavę?
Na fali dopalaczowej paniki, w 2010 roku ekipa Donalda T. hurtem zdelegalizowała wszystko, co wpadło im w ręce. Tym sposobem Polska stała się wyspą na oceanie zdrowego rozsądku. Kara 3 lat pozbawienia wolności grozi za posiadanie m.in. dostępnych do niedawna w każdym supermarkecie nasion powoju, pomocnej w walce z alkoholizmem ibogainy, popularnych kaktusów z rodziny trichocereus, czy wreszcie kavy-kavy. Większość posłów, włącznie z samymi inicjatorami nowelizacji, nie miała zielonego pojęcia, co wpisuje do załącznika do ustawy.
Mieszkający na stałe w Nowej Zelandii Zbyszek postanowił założyć facebookową kampanię, mającą na celu zwrócenie uwagi na absurd penalizowania posiadania kavy. Jak sam mówi, w jego regionie "w wielu kregach picie kavy jest bardziej normalne niz picie alkoholu. Szczególnie sportowcy (rugbisci) preferują kavę od alkoholu, bo pozwala im uniknąc kontuzji, rozładowuje stres, jest dobrym napojem do picia w towarzystwie i nie powoduje kaca. Na świecie jest uznawana za naturalne lekarstwo, łagodny relaksant, pomoc w walce ze stresem, bezsennoscią i nałogami. Czasem dochodzi element socjalny, wtedy kava jest dobrą alternatywą dla alkoholu."
Ciekawą kwestią jest to, jak powinien zachować się obywatel, który trzymając w domu ww. rośliny z dnia na dzień stał się przestępcą? Swego czasu sam posiadałem dość pokaźną kolekcję enteogenów (roślin wykorzystywanych tradycyjnie w rytuałach szamańskich, religijnych i duchowych), kupionych legalnie w specjalistycznych sklepach w Europie. Czy z dniem wejścia w życie nowej ustawy powinienem zadzwonić na 997 i zgłosić przestępstwo, czy też spuścić tuzin półmetrowych kaktusów w toalecie?
Facebook YouTube