A+ A A-

Bogdan Jot: „Marihuana leczy” i „Odkłamywanie marihuany”

Chyba tylko przez jakieś poważne zaniedbanie nie napisaliśmy do tej pory o dwóch fundamentalnych na rodzimym rynku pozycjach o marihuanie: „Marihuana leczy” i „Odkłamywanie marihuany” Bogdana Jota. Cóż, co się odwlecze, to nie uciecze, trudno też o lepszą okazję do wspomnienia tych prac niż numer tematyczny poświęcony właśnie medycznym zastosowaniom konopi.

Dlatego też, choć książki pomyślane są jako opracowania komplementarne, zaczniemy od „Marihuana leczy”, i to na niej skupimy się przede wszystkim. I już na samym początku trzeba stwierdzić, że mamy do czynienia nie tylko z pozycjami na polskim rynku pionierskimi, ale też o ogromnej wartości merytorycznej, które dla rodzimego czytelnika będą na długie lata stanowiły oczywisty punkt wyjścia w zdobywaniu rzetelnej wiedzy o marihuanie.

Bogdan Jot – badacz, bloger i publicysta (a z wykształcenia – ekonomista) wykonał pracę tytaniczną. Obydwie jego ubiegłoroczne książki stanowią przede wszystkim ogromne kompendium dotychczasowej naukowej wiedzy na temat marihuany. O ciężarze faktograficznym niech zaświadczy sama objętość bibliografii: to łącznie niemal siedemdziesiąt (sic!) stron przypisów. Jeżeli dodamy do tego fakt, że obydwie książki uzupełniane są na bieżąco przez odpowiadające im blogi (pewnie dobrze znane wielu czytelnikom marihuanaleczy.pl i odklamywaniemarihuany.pl), zdamy sobie sprawę, że mamy do czynienia z projektem na polskim rynku pionierskim (pomijając „Czy marihuana jest z konopi” Sipowicza, które jednak miało nieco inne założenia, nie wspominając też o tym, że porównania z książkami Jota nie wytrzymuje) Przejrzysta forma i założenie – tj. popularnonaukowe opracowanie setek artykułów naukowyc, w połączeniu z wyjątkowo komunikatywnym stylem, sprawiają, że książki Jota mogą posłużyć nie tylko zapaleńcom, ale i totalnym laikom, którzy chcieliby do tematu podejść od strony możliwie najbardziej wolnej od mitów i przekłamań.

 

„Marihuana leczy”

Marihuana leczyKompleksowa książka o medycznej marihuanie stanowiła główny punkt badawczego projektu Jota, jak przyznaje sam autor, część druga – „Odkłamywanie...” -narodziła się jako rodzaj apendyksu do niej. Po zwięzłym wstępie, podaniu garści informacji podstawowych (dla zaznajomionych z tematem spokojnie do przeskoczenia), i obowiązkowym rysie historycznym (tu potraktowanym – przyznajmy – nieco po macoszemu) Jot przechodzi od razu do sedna: meritum książki stanowi przejrzyście zaprezentowany przegląd współczesnych pól zastosowań medycznych marihuany.

Istotną zaletą pracy Jota jest owierający jej część zasadniczą drobiazgowy opis funkcjonowania układu endokannabinoidowego – biologicznego uwarunkowania samej możliwości leczenia kannabinoidami (rodzimymi, bądź podawanymi z zewnątrz). Warto poświęcić nieco więcej czasu na dobre zapoznanie się ze szczegółami funkcjonowania receptorów CB1 i CB2, neurotransmiterów i neuromodulatorów, zauważymy potem bowiem, że w trakcie lektury jak mantra powracać będzie fraza „odkryto występowanie receptorów kannabinoidowych w hipokampie/ płucach/ mięśniach/...”.

Koncentracja na roli opisanych szczegółowo kannabinoidów syntezowanych przez sam organizm (na czele z anandamidem) ma nie tylko ogromną wartość poznawczą, stanowi też mądry zabieg retoryczny, oswajający nawet uprzedzonego czytelnika z medycznym potencjałem konopi. No, ale właśnie – co z tym przekonywaniem?

Siłą rzeczy, w naszym klimacie społecznym i prawnym jeśli widzimy książkę z „marihuaną” w tytule i liściem na okładce (o estetyce wydania wspomnę nieco dalej...), spodziewamy się pozycji w jakiś sposób publicystycznej – najprawdopodobniej jednoznacznie „pro”. Jot zachowuje tu uczciwość i dość szybko przedstawia się jako zwolennik zastosowań medycznych, jednak nie da się u niego wyczuć szczypty sekciarstwa, czy naciągania argumentów. Istotą „Marihuana leczy” jest bowiem drobiazgowa analiza wyników setek działań, obudowana baterią przypisów i krytyką metodologiczną. W istocie w wielu fragmentach pozycja przypomina wręcz popularne omówienie metodologii badań medycznych. Brzmi nudno, nie? I bardzo dobrze! Jeśli bowiem kiedykolwiek doczekamy się sensownego prawodawstwa dopuszczającego stosowanie marihuany w leczeniu dziesiątek tysięcy cierpiących to stanie się tak nie za sprawą boskiej interwencji nieżyjących etiopskich dyktatorów, czy przeświadczenia nastolatków o nadprzyrodzonej mocy sensi, tylko właśnie za sprawą drobiazgowego, chłodnego i racjonalnego przedstawienia wyników kolejnych badań naukowych.

Warto tu też od razu zwrócić uwagę, że rygorów naukowości nie odpuszcza też potencjalnie najbardziej kontrowersyjny rozdział traktujący o zastosowaniu marihuany w terapii nowotworów – badania są obiecujące, ale niekonkluzywne, cudów nie ma, choć opisywane słynne eksperymenty madryckie Guzmana mogą naprawdę rozbudzać nadzieje...

Nie ma chyba sensu drobiazgowe opisywanie kolejnych rozdziałów i pól zastosowań medycznych marihuany. Jot stosuje w nich wszystkich podobny schemat: zaczyna od wytłumaczenia mechanizmu dzięki któremu kannabinoidy mogą w danym przypadku przynosić ulgę (bądź tylko hipotezy dlaczego tak się dzieje), po czym przechodzi do syntezy konkluzji rozmaitych badań nad danym zastosowaniem kannabinoidów. We wszelkich wypadkach cenne jest omówienie marihuany nie tylko jako leku samego w sobie, ale także jej synergii z bardziej „tradycyjnymi” środkami, w tym nawet z opiatami. Pomimo pewnej wyczuwalnej (ale uzasadnionej we wstępie) niechęci do kannabinoidów syntetycznych rzetelnie omawiane jest także i ich działanie.

Zamiast wyliczać wszystkie poruszane pola zagadnień (choć omówienie kanonicznego przykładu leczenia jaskry zasługuje na wyróżnienie za klarowność), wspomnę może o najbardziej egzotycznych: szczególnie intrygujące jest odkrycie receptorów CB2 w kościach, czy roli anandamidu w rozwijaniu odruchu ssania u niemowląt. Intrygują też tropy wskazujące na rolę układu endokannabinoidowego w cukrzycy, czy chorobach żołądkowych.

Po żmudnym, solidnym omówieniu poszczególnych zastosowań medycznych, które stanowi esencję jego książki, Jot pozwala sobie też na odniesienie się do szczególnie kontrowersyjnych przypadków takich zastosowań. Swojego rzetelnego omówienia doczekuje się więc stosowanie marihuany u dzieci, czy... przez kobiety w ciąży. Warto zauważyć, że i tutaj autor nie odpuszcza naukowego etosu.

„Marihuana leczy” stanowi na naszym rynku pozycję pionierską, i chociażby z tego względu należy jej się wyróżnienie. Jednak o sile tej książki decyduje przede wszystkim jej zawartość merytoryczna: profesjonalny przegląd setek publikacji naukowych to nie tylko świetny punkt wyjścia dla zainteresowanych rzetelną naukową wiedzą, ale i potężny oręż polemiczny w ręku zwolenników legalizacji, którzy chcieliby wojować naukową wiedzą, a nie sloganami. W tej funkcji wartość „Marihuana leczy” porównywalna jest chyba tylko z omawianym na łamach Spliffa „Zrozumieć marihuanę” Earleywine’a. Natomiast dość mocno chybione byłoby zestawianie książki Jota z „Czy marihuana jest z konopi...” – książka Sipowicza nie tyle bowiem stosuje inną perspektywę (socjologiczną, antropologiczną kulturową), co po prostu grzeszy licznymi zaniedbaniami, niechlujstwem edytorskim, czy niepotrzebną agitatorską gorączką od których wolna jest „Marihuana leczy”. Nie oznacza to bynajmniej, że książka Jota wolna jest od drobnych wad, takich jak na przykład brak użytecznego indeksu (co przy rozległości poruszanych zagadnień stanowi jednak pewnien problem), czy czytelnych wykresów i tabel (w pozycji popularnonaukowej dość męczące jest przytaczenie tylko gołych ciągów danych), a także... paskudna okładka. Tak, tak – z punktu widzenia funkcji „propagandowej” niechlujna grafika opatrzona banalnym liternictwem (Comic Sans, serio?) może stanowić poważny problem, odsiewając już na wstępie część nastawionych do tematu nieprzychylnie.
Powyższe jednak kosmetyczne uwagi nijak się mają do niewykle cennej zawartości merytorycznej książki Jota.

Co zaś warte podkreślenia zarówno wartość poznawcza „Marihuana leczy”, jak i sama metoda pisarska zostały przeniesione do uzupełniajęcego projektu „Odkłamywanie marihuany”

 

„Odkłamywanie marihuany”

Odkłamywanie marihuanyJak wspominałem, i jak pokreśla we wstępie sam autor, druga książka Jota stanowi swoiste uzupełnienie pozycji medycznej. O ile w tej pierwszej autor odwoływał się do wątpliwość i zarzutów tylko tam, gdzie dotyczyły one konkretnych zastosowań leczniczych, o tyle w „Odkłamywaniu...” metodyczne rozprawienie się z półprawdami, przemilczeniami, mitami i najzwyklejszymi kłamstwami na temat marihuany stanowi główny cel książki.

Identyczne są zarówno sama metoda – rzetelne odwoływanie się do badań naukowych, z pominięciem emocji i popularnych (także wśród zwolenników ganji! ) wyobrażeń, jak i układ pracy – podział na krótkie i szczegółowe rozdziały tematyczne.

Siłą rzeczy otwierający „Odkłamywanie...” rys historyczny jest tutaj bardziej bardziej drobiazgowy niż w pozycji o marihuanie medycznej. Wymaga tego logika wywodu: by móc przejść do rozbierania na czynniki pierwsze poszczególnych składników zorganizowanego kłamstwa, należy wpierw zrozumieć jak, kiedy i dlaczego propaganda antymarihuanowa zaczęła w ogóle funkcjonować. Jednak nawet czytelnik niechętny temu rodzajowi omówieniom historycznego tła zagadnienia (do takich należy, jak sam przyznaje, i sam Jot) wyniesie sporo z lektury wstępu: poza powszechnie znaną rolą Anslingera, czy DuPonta, oraz wątkami rasistowskimi, omówiono tu bowiem niezwykle ciekawe zagadnienia dziesiątek państwowych komisji naukowych i ich raportów (łącznie z tym, który strollowawszy Nixona w 1972 został przezeń ocenzurowany), czy listę największych beneficicjentów prohibicji (bez ciebie teorii spiskowych – nie są tajemnice miliardy dolarów wydawane na lobbing przez big pharma, czy wsparcie prohibicji konopnej przez przemysł spirytusowy).

Zasadniczą część „Odkłamywania...” stanowi odniesienie się do najpopularniejszych mitów i przekłamań dotyczących zażywających marihuany, zostały one omówione w dwunastu szczegółowych rozdziałach, wśród których znajdziemy traktujące o tak rozpowszechnionych „zagrożeniach” jak: długi czas zalegania THC w organizmie, zespół amotywacyjny, czy ryzyko uzależnienia. I znów – metoda jest podobna jak w przypadku „Marihuana leczy...” – punktem wyjście nie jest próba obalenia, bądź udowodnienia jakiejś tezy, ile raczej analiza konkretnych badań połączona z drobiazgową krytyką metodologii – jak się bowiem okazuje wiele mitów ma pewne uzasadnienie w badaniach – tyle, że starych, źle zaprojektowanych, bądź od początku obliczonych na konkretny, negatywny, wynik. Po omówieniu najczęściej pojawiających się błędów w metodologii, bądź w interpretacji wyników badań, Jot nie szczędzi przykładów takich nierzetelnych procedur o opłakanych skutkach propagandowych: najbardziej znanym jest przykład nieszczęsnych rezusów które leniwy badacz podusił wtłaczając w kilka minut tygodniowe dawki dymu – w efekcie do dzisiaj można usłyszeć o rzekomym wyjątkowo złowrogim wpływie dymu konopi na mózg. By nie zanudzać czytelnika, wśród typowych błędów w interpretacji wyników badań warto jeszcze tylko zwrócić uwagę na powszechnie spotykany błąd „ukrytej wspólnej przyczyny”. Pojawia się on szczególnie często w przypadku niemożliwych do zbadania w warunkach klinicznych kwestii społecznych – przykładowo: statystycznie znacząca korelacja między stosowaniem marihuany a uciekaniem się do przemocy wcale nie musi oznaczać wynikania przyczynowo-skutkowego, może wszak być i tak, że „problematyczna młodzież” traktuje palenie (wszak nielegalnej!) trawki jako równie wymowny przejaw buntu, jak, dajmy na to, skopanie kogoś. W wyniku takiego procesu interpretacyjnego dowiadujemy się potem na przykład z tabloidów, że marihuana jest nieodłączną towarzyszką chuligaństwa.

Omawiam „błąd ukrytej wspólnej przyczyny” tak szczegółowo, ponieważ będzie on odkrywał sporą rolę w rozdziałach najbardziej kontrowersyjnych, takich jak ten omawiający często niekonkluzywne wyniki badań nad wywoływaniem przez marihuanę schizofrenii (znowu: jaranie to przy niej przyczyna czy równoległy skutek?). Poza rozdziałem o schizofrenii najbardziej intrygujące (i również pozbawione uproszczonych odpowiedzi) są te traktujące o demobilizacji, uzależnieniu psychicznym, czy o niepłodności (choć tutaj zastanawia zupełne pominięcie podnoszonego nieraz wątku dysfunkcji seksualnych...).

Książkę zamyka kilka rozdziałów specjalnych traktujących nie tyle o wpływie marihuany na konsumenta, ile o mitach dotyczących legalizacji, czy np. rzekomej zwiększonej mocy współczesnej trawki. Także i tu Jot powołuje się na szereg badań, tłumaczy niejasności metodologiczne i podaje wyważone, racjonalne konkluzje. Fanom argumentu „a w Holandii ten system nie działa” polecam zdecydowanie lekturę rozdziału drobiazgowo analizującego sytuację w Niderlandach – wbrew pozorom daleką od ideału, ale wciąż o niebo lepszą niż chociażby rodzima.

„Odkłamywanie...” jest książką zdecydowanie lżejszą niż „Marihuana leczy” – widać to zarówno w swobodniejszym stylu argumentacji, czy w bardziej potocznym języku – na użytku dziennym jest tu na przykład rozczulająco staroświecki termin „marycha”. Nic dziwnego – książka w większości przypadków odnosi się do zastosowań „przyjemnościowych”, a – umówmy się – jest to temat zdecydowanie lżejszy niż stosowanie konopi jako leku w terapii paliatywnej. Wspomniana „lekkość” nie ujmuje jednak nic ani dyscyplinie intelektualnej, ani nie zmienia książki w nawiedzony pean na rzecz legalizacji. Skorzystają z niej jednak, pewnie nawet bardziej niż z pozycji „medycznej”, Ci, którzy poszukują dobrze udokumentowanego kompendium racjonalnych argumentów na rzecz przynajmniej depenalizacji (w tej funkcji książka Jota przypomina wspominane „Zrozumieć marihuanę”, przewyższa je jednak za sprawą zwięzłości i klarowności wywodu). Dzięki temu „Odkłamywanie...” można swobodnie czytać w oderwaniu od „Marihuana leczy”.

Jeśli zaś chodzi o wady, to „Odkłamywanie...” dzieli je ze starszą koleżanką – są to przede wszystkim brak uporządkowania wiedzy w indeksie, pominięcie pomocy graficznych, czy niechlujne wydanie – znowu, są to błahostki, ale jednak o chyba nieco większej wadze w przypadku pozycji kierowanej także do nieprzekonanych i pomyślanej jako wygodny, popularnonaukowy przewodnik.

Pominąwszy jednak te drobne niedociągnięcia, również druga książka Jota niewątpliwie zasługuje na wyróżnienie – zwracamy jednocześnie Waszą szczególną uwagę na towarzyszące obydwu blogi (marihuanaleczy.pl i odklamywaniemarihuany.pl), które dzięki swojej aktualności zmieniają całość w kompleksowy projekt o wielkich ambicjach, zdecydowanie warty szerszego nagłośnienia – do czego jako „Spliff” w przyszłości się zoobowiązujemy.

Artykuł z #56 numeru Gazety Konopnej SPLIFF

Książki "Marihuana leczy" i "Odkłamywanie Marihuany" możecie kupić na stronie DomowaUprawa.pl

Robert Kania

Bogdan Jot : „Marihuana leczy”, wyd. MMJ, Bydgoszcz 2014, 323 strony, miękka okładka
Bogdan Jot : „Odkłamywanie marihuany”, wyd. MMJ, Bydgoszcz 2014, 269 stron, miękka okładka

Oceń ten artykuł
(1 głos)